SCS OSOZ 2011, strona 1 | RafalCSC >>>SCS OSOZ RACING TEAM<<< >>>SCS OSOZ RACING TEAM<<< >>>SCS OSOZ RACING TEAM<<<

Info

avatar Jestem RafalCSC z Katowice. Mam przejechane 67346.15 kilometrów w tym 7173.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2019

baton rowerowy bikestats.pl

2018

baton rowerowy bikestats.pl

2017

baton rowerowy bikestats.pl

2016

baton rowerowy bikestats.pl

2015

baton rowerowy bikestats.pl

2014

baton rowerowy bikestats.pl

2013

baton rowerowy bikestats.pl

2012

baton rowerowy bikestats.pl

2011

baton rowerowy bikestats.pl

2010

baton rowerowy bikestats.pl

2009

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RafalCSC.bikestats.pl

Tak jeździłem do tej pory

Wpisy archiwalne w kategorii

SCS OSOZ 2011

Dystans całkowity:680.08 km (w terenie 566.00 km; 83.23%)
Czas w ruchu:42:45
Średnia prędkość:15.91 km/h
Maksymalna prędkość:70.50 km/h
Suma podjazdów:13073 m
Maks. tętno maksymalne:189 (97 %)
Maks. tętno średnie:173 (89 %)
Suma kalorii:36191 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:75.56 km i 4h 45m
Więcej statystyk
DANE WYJAZDU:
54.16 km 50.00 km teren
04:35 h 11.82 km/h:
Maks. pr.:70.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1830 m
Spaliłem:kcal

MTB Marathon Istebna

Sobota, 24 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 1

Ogólne zmęczenie psycho-fizyczne, nie było we mnie życia w ten dzień po przejechaniu, a raczej po dokulaniu się do rozjazdu mega giga zjechałem na metę, uznałem że dalsze eksploatowanie siebie "na hama" do niczego nie prowadzi i tak od ok. 25km jechałem już na luzie. Pod górkę najlżej jak się tylko da, a na prostych i w dół bez specjalnego dokręcania byle do rozjazdu, po drodze stawałem sobie na bufetach i oglądałem góry.


...

DNF

DANE WYJAZDU:
77.07 km 73.00 km teren
05:35 h 13.80 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max:178 ( 92%)
HR avg:160 ( 82%)
Podjazdy:2580 m
Spaliłem: 5335kcal

MTB Marathon Międzygórze

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 2

Do Międzygórza docieramy trochę po 9:00 więc jak dla mnie za późno ale mimo wszystko wystarczyło czasu aby zasiąść na tronie :) i przygotować się do startu, niestety licznik mi padł i myślałem że pojadę w ciemno na szczęście na kilka chwil przed odliczaniem załapał więc można ruszać. Początkowe kilometry wysoko w tętnie 175 i tak przez godzinę z groszem z tego co pamiętam to dopiero przed Śnieżnikiem zacząłem częściej zerkać na pulsometr i starałem się jechać 160-165 na tym podjeździe tracę też najwięcej był bardzo długi i widziałem że jadący przede mną są o te 1,5-2km szybsi i nie mogę jechać tym samym tempem bo mnie odetnie w dalszej części wyścigu, po dojechaniu na szczyt przyjemne chłodne powietrze i bardziej płasko.
Nie trawa to jednak długo bo zaczyna się zjazd ze Śnieżnika, w zeszłym roku w miejscu gdzie stał G.G. i mówił jak jechać zaliczyłem OTB nie twierdzę że przez niego, chcę tylko wskazać miejsce , w tym roku może to zabrzmi niezbyt skromnie zjechałem to bez większych turbulencji, następnie korzenie kamienie woda ale też w 95% w siodle w paru miejscach tylko ujechało przednie koło więc musiałem wrócić do pionu i kontynuować jazdę. Trzęsie, łapy bolą, paluchy drętwieją od trzymania klamki nagle widzę trzech bajkerów którzy kotłują się za karetką i ja też dołączam do nich na szczęście po kilku minutach udaje się nam ją ominąć z lewej także kontynuuję swoim tempem, jak się potem okazało w tej karetce jechał kolega z Teamu na szczęście się nie połamał ale kontuzja była na tyle poważna że uniemożliwiała dalszą jazdę. Potem już było spokojniej, tętno cały czas w okolicach 160 tylko na zjazdach spadało o 10-15 uderzeń, trasa też się „uspokoiła” i jeżeli chodzi o techniczne sekcje to na Śnieżniku się zaczęło i skończyło i tak szerokimi podjazdami i zjazdami dokulałem się w okolice mety
na ostatnich km oglądam się za siebie i widzę Grega czającego się po cichu :), coś tam pogadaliśmy ale jeszcze się zmobilizowałem i trochę dokręciłem śrubkę potem tylko 5km, 4km … 1km na ostatnim podjeździe widzę Maks`a z BS no i meta. Czekam na Grzegorza ale dojeżdża trochę później niż się spodziewałem, na mecie dowiaduję się że jeszcze złapał kapcia.
Międzygórze to chyba dla mnie najlepszy górski maraton, bardzo odpowiada mi rodzaj podłoża jakimi poprowadzona jest trasa, uwielbiam szybkie szerokie zjazdy, kamienie i korzenie też są fajne ale jeszcze za mało doświadczenia, choć ogólne odczucia po maratonowe mam coraz milsze,
nie ma tyle bólu i zmęczenia w sumie na mecie czułem się dobrze spróbuję w Istebnej wyciągnąć jeszcze wyższe średnie HR chociaż o 3 uderzenia myślę że jest to możliwe.


no w końcu bestof :):):)


...


...

Open: 87
Czas: 05:38:52s

HZ 146-158(26%) 01:27:18s
FZ 159-176(65%) 03:36:51s
PZ 177-193(0%) 00:00:10s

DANE WYJAZDU:
100.79 km 70.00 km teren
05:31 h 18.27 km/h:
Maks. pr.:65.30 km/h
Temperatura:15.0
HR max:182 ( 94%)
HR avg:158 ( 81%)
Podjazdy:1932 m
Spaliłem: 5157kcal

MTB Marathon Kraków

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 2

Po zeszłorocznym Krakowie celem numer jeden było ukończyć ale patrząc na ostatnie występy na trasach maratonów to nawet jak miał bym rower na plechach od startu targać to musiałem ukończyć na szczęście to się udało. Co do trasy i pogody to bardzo miłe odczucia, temperatura idealna do jazdy nawet mogło być jeszcze chłodniej bo czasem się gotowałem, z nieba nic nie leciało więc duży plus. Jechało się bardzo równo momentami trasa taka jak ja najbardziej lubię stałe tempo, proste lub lekkie podjazdy, niestety na tych większych traciłem ale już do tego przywykłem że pod górę trochę wolniej niż inni, zjazdy w 90% w siodle lecz były też takie gdzie rozsądek nakazywał ześlizgnięcie się błotem w dół. Najlepsze co było w Krakowie czego nie doświadczam w wyścigach górskich to ciągły kontakt z innymi gigowcami dawało to dodatkową atmosferę wyścigu, w górach to już muszę się zadowolić jakąś wiewiórką bo inni już dawno z przodu :) Sprzęt spisał się na medal, a ja coraz bardziej doceniam uroki full`a.
Nowe opony co mogę o nich powiedzieć trzymały się dobrze pewnie dlatego że nowe, no i może było to spowodowane mniejszą ilością powietrza w dętce bo tylko przód 2,9b tył 3,1b a wcześniej jeździłem na dużo twardszych powoli będę jeszcze upuszczał i sprawdzał jaka odporność na przebicia na razie bez zarzutów. Tak sobie jechałem i jechałem i na ok75km małe zmożenie mnie dopadło w wyniku czego kolejne kilometry trochę wolniej a pompa nie chciała pikać lecz przy końcu znów odżyłem. Na ostatnich zawijasach dochodzi mnie Wojtek M. i wyprzedza, tu włączyła się jeszcze klepka że muszę docisnąć więc trzymałem go cały czas w zasięgu wzroku i wjeżdżając na Krakowskie Błonia wykorzystałem prawo masy spiąłem się i w tętnie ok.175 avg przemknąłem do mety wyprzedzając go jeszcze o parę sekund.
Na mecie makaron i złoty napój oczywiście z Vel Gruzinem :)
Z wyniku jestem zadowolony, odczucia podczas i po maratonowe dobre nie zajechałem się jak to czasem [ czyt.zawsze:) ] w górach bywa, przełamałem złą passę może w Międzygórzu pójdzie lepiej.


...

błotko!!!

...

Open: 107
Czas: 05:35:04s

HZ 146-158(35%) 01:56:36s
FZ 159-176(51%) 02:49:42s
PZ 177-193(1%) 00:02:57s

DANE WYJAZDU:
58.05 km 50.00 km teren
04:24 h 13.19 km/h:
Maks. pr.:70.20 km/h
Temperatura:
HR max:189 ( 97%)
HR avg:153 ( 79%)
Podjazdy: m
Spaliłem: 4223kcal

MTB Marathon Ustroń

Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 11.07.2011 | Komentarze 3

Na start zajechałem trochę później niż zakładałem ale udało się zdążyć wszystko na szybko a tak nie lubię, odnalazłem naszych na parkingu odebrałem koksy i bez rozgrzewki na zimno na start, zrobiłem sobie zdjęcie z Synkiem i można zaczynać. 10, 9, 8, 7, 6 i brakło prądu :) dmuchana brama na nas leci ale jeszcze się udało przejechać. No to jedziemy, było duszno i ciepło na szczęście było też trochę cienia. Dojeżdżając do pierwszego bufetu wlewam do plecaka dwa powerade Pan z bufetu oblewa mnie wodą i cisnę dalej w końcu szczyt na górze trochę płaskiego i zaczyna się zjazd z Orłowej pierwszy porządny test dla NRS`a no i powiem full to jest to!!! Po chwili widzę ktoś leży w krzakach, a to ten sam chłopak co na początku zaraz za startem na moście, pytam czy wszystko ok. ale mówi że nie i że nie ma telefonu więc schodzę na pobocze i gadamy co się stało jak się stało itp. Faktycznie ma rozcięte dość poważnie lewe kolano a raczej dwa centymetry powyżej kolana na zakończeniu mięśnia, wiadome było że już nie będzie kontynuował jazdy a sam też nie zjedzie na dół, dzwonię na helpa podaję numer kolegi i kilometr na którym się znajdujemy czyli 10,56km zjazd z Orłowej za pierwszym bufetem to chyba dość precyzyjne dane aby nas namierzyć, pytam czy mogę jechać bo już z 20min minęło a trzeba jeszcze trochę dymać ale mówi że prosi abym został więc czekamy… i tak czekamy kolejne 20min znów dzwonię na helpa czy udało się kogoś do nas wysłać słyszę za minutę będą u was no to czekamy kolejne 10min teraz tel. Do mnie gdzie jesteśmy ???? Myślę sobie już lekko podirytowany co mogę jeszcze powiedzieć opis miejsca wypadku dokładny no to dodam że na pierwszym kamienistym zjeździe dostaję smsa z numerem do GOPR`owców i dzwonię tłumaczę jeszcze raz gdzie się znajdujemy i na szczęści słyszę że są już na górze i jadą do nas(czekając na poboczu gadaliśmy o różnych rowerowych sprawach itp. Itp.). W międzyczasie mija nas już czub mega czyli była już godzina 11:30 mówię do kolegi zostawiam Cię bo teraz już nie będziesz sam na pewno ludzi na mega jest sporo i co chwila będzie ktoś jechał w razie czego, a pomoc zresztą „już za rogiem”. Godzinkę spędziłem na poboczu całkowicie ostygłem i szczerze mówiąc nie widziałem sensu jechania dalej tym bardziej że od teraz moja jazda polegała na ustępowaniu pierwszeństwa harpagonom z mega jak ruszyłem to przecież już z trzydziestu mnie minęło, ogólnie byłem zły i nie miałem motywacji (nie na kolegę ani na GOPR to są trudne warunki i aby tu dojechać nie wystarczy wsiąść w auto trzeba trochę kombinować lecz z drugiej strony nie chciał bym czekać z jakąś poważniejszą kontuzją tak długo… ale każdy tu jest na własne życzenie i wie co go czeka) wracając do początku zdania jazda od tej pory była za przeproszeniem hujowa jechałem i nie widziałem sensu dojechałem do rozjazdu <<<mega giga>>> od tej pory całkowicie samotnie fajne widoki trasa fajna i szybka oczywiście oprócz podjazdów :P zjazdy były pierwsza klasa a full w takim terenie dodaje odwagi na starej ramie nie pozwalałem sobie na takie harce. Co mogę więcej napisać że gwoździem do trumny była pana w drodze na Klimczok i ostatecznie to olałem. Wybaczcie że nie dałem żadnego znaku co ze mną ale mój telefon był rozładowany a tam miałem telefony do chłopaków z Teamu do wieczora również nie miąłem neta i telefonu bo ładowarka w pracy. Nie lubię się pogrążać w jakichś dołach ale ten maraton strasznie mnie zniechęcił i ogólnie patrzę na ten sezon i myślę sobie co za kapa.
Numeru kolegi który zaliczył glebę nie podaję bo może sobie nie życzy.

DANE WYJAZDU:
85.14 km 78.00 km teren
06:54 h 12.34 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:187 ( 96%)
HR avg:157 ( 81%)
Podjazdy:2650 m
Spaliłem: 6512kcal

MTB Marathon Karpacz

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2011 | Komentarze 0

Bardzo fajny maraton lecz trudny pod względem technicznym, do ok. 40km dużo zjazdów z buta dopiero w drugiej połówce się rozkręciłem i starałem się wszystko zjeżdżać w sumie od Krynicy nie siedziałem na góralu a to nie jest wskazane przed jazdą w takim terenie. Po Karpaczu wiem jedno moja rama jest za długa w wyniku czego powrót do siodła po zjeździe to niezła gimnastyka na szczęście ten problem już niedługo zostanie rozwiązany. Podjazd pod Petrowkę to była chora sprawa hehe trochę w siodle trochę z buta i jakoś to pokonałem ogólnie Karpacz nie kojarzy mi się z podjazdami bo nie są długie raczej częstsze lecz krótkie ale Droga Chomontowa tu naprawdę ładnie poszedłem nie było ściemy obrałem system dłuższą chwilę młynek potem zarzucałem środek i na stojąco trochę tak aż do szczytu na górze nagroda w postaci przepięknych widoków. Dalsze km`y jechało mi się coraz lepiej i pewniej na szczęście bez żadnej gleby po Krynicy trochę rozsądek i strach mnie hamował. Podsumowując jestem zadowolony, pogoda dopisała, sprzęt nie ucierpiał a ja cało dojechałem do mety.


...

czerwona twarz :)

a jednak nie wszędzie schodziłem :)

...

...

META!!!

Open: 142
Czas: 06:59:45

DANE WYJAZDU:
31.20 km 20.00 km teren
02:22 h 13.18 km/h:
Maks. pr.:58.80 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Spaliłem: 1808kcal

MTB Marathon Krynica Zdrój

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 6

Na samym starcie oberwanie chmury lecz jedziemy nikt nie pęka, pierwszy podjazd dość mocno jak na mnie ale ok, po chwili widzę że dochodzi mnie Adam i jedziemy chwilę razem udaje mi się jednak odjechać na pierwszym zjeździe na kilka metrów przed Niego, nie trwa to jednak długo bo wpada mi do oczu trochę syfu i nie widzę wielkiego błota w wyniku czego zaliczam w nim glebę jednak zbieram się szybko i krzyczę do Adama żeby uważał dobra ponownie się rozpędzam i zjeżdżam asfaltem do podnóży Jaworzyny, zaczyna się podjazd Adam znów mnie dochodzi chwilę trzymam mu koło ale mniej więcej w połowie podjazdu znika gdzieś we mgle jadę tak i jadę ale w końcu docieram na szczyt pamiętam żeby przeskoczyć rów na szczycie z tym nie ma problemu ale chwilę dalej zaliczam konkretne chyba OTB nawet nie wiem jak to się stało poprostu wpadłem na dużej prędkości w luźne kamienie i przywaliłem lewą stroną najpierw kolanem, potem biodro a na końcu z misia w kamień :) od razu czuję że coś jest nie tak chce mi się żygać i nie mogę się pozbierać, siędzę tak chwilę i się zastanawiam co dalej nie czuję nogi od kolana do stopy, wracać na górę i zjechać, czy jechać dalej ?? minęło z kilka minut wyprzedza mnie paru bajkerów pytając czy wszystko ok. mówię że się zaraz pozbieram w końcu widzę Grześka i wsiadam na rower próbując kontynuować jazdę lecz wiem że nic z tego nie będzie ledwo co schodzę po 30% zjeździe i docieram do bufetu w prawo Krynica w lewo dlsza część trasy wybieram DNF bo i tak ból nie pozwolił by się zmieścić w limicie czasowym trudno, czy jestem zadowolony? raczej nie bo omija mnie również SILESIA CUP MTB na którą tak długo czekałem bardzo lubię te zawody, ale napewno nie jestem na siebie zły bo taka opcja jest wliczona w tą zabawę i zdarza się dużo lepszym ode mnie. Na bufecie dopada mnie jeszcze fotograf z velonews i z uśmiechem mówi o brudne twarze :)


nie ma co narzekać :)

DANE WYJAZDU:
79.44 km 65.00 km teren
05:39 h 14.06 km/h:
Maks. pr.:59.30 km/h
Temperatura:18.0
HR max:188 ( 97%)
HR avg:160 ( 82%)
Podjazdy:2777 m
Spaliłem: 5434kcal

MTB Marathon Złoty Stok

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 3

I znowu się udało pogoda dopisała, dojechałem cały do mety, nie jest źle. Trasa w suchych warunkach całkiem przejezdna nie było trzeba schodzić z roweru za wyjątkiem dwóch liściastych, stromych podjazdów jak sobie przypomnę co było w zeszłym roku to mi się płakać chce nie było tak miło. Na zjazdach czułem się pewnie i naprawdę sprawiały mi przyjemność momentami trasa miała taki profil jak w DH zakręty na przechyle, jak w rynnie. Po podjeździe łąką zwaliła mi się przerzutka i przestałą obsługiwać 32-34 także trochę utrudniło mi to jazdę jeszcze nie zaglądałem co dokładnie się zwaliło ale myślę że hak krzywy i ogólnie kwestia regulacji. Dużo straciłem na ostatnim podjeździe włączyło się ziewanie i jakoś nie było energii za to od 70km do mety to czysta przyjemność 9km w dół czasem tylko trzeba było przyhamować na ostrzejszych zakrętach. Ten maraton będę bardzo dobrze wspominał, trasa była naprawdę dobrze poprowadzona można się było wyżyć. Następny Zabierzów nie są to góry, a dużo podjazdów będzie ciekawie.


...

...

...

zjazdy były wspaniałe !!! :)

...

Open: 157
Czas: 05:47:57

HZ 146-158(36%) 02:03:49s
FZ 159-176(47%) 02:40:18s
PZ 177-193(6%) 00:20:07s
Kategoria SCS OSOZ 2011, Góry


DANE WYJAZDU:
85.41 km 65.00 km teren
02:59 h 28.63 km/h:
Maks. pr.:53.20 km/h
Temperatura:16.0
HR max:186 ( 96%)
HR avg:173 ( 89%)
Podjazdy:504 m
Spaliłem: 3241kcal

MTB Marathon Dolsk

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 17.04.2011 | Komentarze 0

Jak zawsze pobudka o 7:00 rano słońce już świeciło także jest dobrze. Ok. 9:00 udaliśmy się na start, w ramach rozgrzewki skoczyłem trzy razy się wylać :) wyregulowałem przedniego Hampla i do (w końcu mogę to napisać) III sektora haha. 3.2.1. Start no i się zaczęło nie wiedziałem jak wygląda dzisiejsza trasa ale szybko zrozumiałem że będzie piach na zmianę z asfaltem moje odczucia są takie że w Murowanej było 1/3 tego piachu co w Dolsku ale może się mylę. Zaczynam dosyć ciężko bo nierozgrzany, na start udaliśmy się autem. Starałem się jechać nie za wysoko pod 180 trochę ponad progiem i w sumie mi się to udawało ale wiedziałem również że nie mogę odpuszczać grupki bo zostanę w ciemnej dupie. Pierwsze kilometry goniłem VIP`a tzn. Grega któremu udało się dostać do sektora VIP kiedy tylko miałem go w zasięgu wzroku to powoli bez szarpania dochodziłem do jego grupki, kiedy mi się to udało to jechaliśmy jakiś czas razem nie rejestruje ile na jakim kilometrze itp. ale trwało to dłuższą chwilę po jakimś czasie udało mi się jednak odjechać i znalazłem się w mocnej grupie i tak pomykaliśmy po asfaltach dając krótkie ale treściwe zmiany jednak wszystko co dobre szybko się kończy bo znów zaczął się piach buuuuu i grupka się rozdzieliła, dalej jechałem z jakimiś bajkerami z BS ale niestety nie wiem dokładnie z kim wszystko szło dobrze nie było skurczy, koksy działały :) ale jakiś kijek mi się wplątał w kasetę co spowodowało przeskakiwanie łańcucha bo nie mógł najść na koronki a więc przymusowy postój i wyciąganie badyli. Na tym etapie wyścigu nie mogłem sobie już pozwolić na gonitwę ponad progiem więc zacząłem samotną jazdę ale nie zwalniałem serce cały czas ponad 170 i tak dojechałem do rozjazdu <<<GIGA MEGA>>> ostanie 20km troszkę spokojniej pusto z przodu pusto z tyłu ale nie zwalniam co jakiś czas oglądając się za siebie nagle dochodzi mnie nr 375 z Gomola Trans Airco i znów trochę mocniej naciskam na pedały jedziemy razem ale miał pecha bo poszła mu szprycha i został z tyłu potem nuda piach prosto trochę pod górę, z górki i ostatni bufet tu się trochę ożywiłem bo wiedziałem że do końca już niewiele w końcu tabliczka 4km gdzieś za nią ponownie doszedł mnie 375 i zaczęliśmy szybkim tempem zbliżać się do mety, przed samym końcem przyśpieszam odjeżdżając mu na kilka metrów czułem że mogę jeszcze jechać ale mówię mu że to jego miejsce bo dwa razy mnie doszedł i miał jeszcze pecha, na mecie mi podziękował podając rękę, takie gest też daje satysfakcję. Jestem bardzo zadowolony dałem z siebie dużo i chyba to mój najlepszy przejazd jak dotychczas. Za dwa tygodnie w końcu góry nie będzie trzeba się już tak spieszyć :):) Na mecie regenery :)


hmm sobota zamiast pić piwko ja znów jadę się męczyć :)

...

na tym zdjęciu wyszedłem jak bym ważył 100kg :):)

Open: 70
Czas: 02:59:09

HZ 146-158(1%) 00:00:56s
FZ 159-176(74%) 02:15:07s
PZ 177-193(25%) 00:44:35s
Kategoria SCS OSOZ 2011


DANE WYJAZDU:
108.82 km 95.00 km teren
04:46 h 22.83 km/h:
Maks. pr.:48.40 km/h
Temperatura:14.0
HR max:189 ( 97%)
HR avg:158 ( 81%)
Podjazdy:800 m
Spaliłem: 4481kcal

MTB Marathon Murowana Goślina

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 11.04.2011 | Komentarze 6

Długo o tym myślałem jak mi poszło i jestem bardzo niezadowolony ale trzeba patrzeć do przodu w sobotę Dolsk i oby było lepiej nie chce mi się nawet pisać co jak czemu po prostu zapominam o tym bo szkoda słów. W tym roku na stronie sportograf`a zdjęcia w takiej rozdzielczości że nie trzeba kupować jedynie delikatne białe napisy trochę przeszkadzają ale nie widać ich aż tak.
Dobrze że kolejny wyścig tak szybko mam wielką potrzebę pojechania lepiej inaczej nie może być :)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


jeszcze walczę !!!

...

Open: 133
Czas: 04:47:37s